imię i nazwisko: Henryk Kasperczak
data urodzenia: 1946.07.10
miejsce urodzenia: Zabrze
najczęstrza pozytcja na boisku: pomocnik
ilość rozegranych meczy w reprezentacji: 63
wychowanek klubu: Stal Zabrze
przebieg kariery sportowej:
Stal Zabrze |
do 1965 |
Stal Mielec |
1965-66 |
Legia Warszawa |
1966-68 |
Stal Mielec |
1968-78 |
FC Metz |
1978-79 |
Artykuł pochodzi z Paweł Zarzeczny, Historia Polskiej Piłki Nożnej, 10
Był przekonany, że jest jednym z największych pechowców. Urodził się w Zabrzu przy stadionie Górnika, służbę wojskową odbył w warszawskiej Legii, a nie poznano się na jego piłkarskim talencie ani tu, ani tu. Na szczęście poznał się selekcjoner Kazimierz Górski, a zaraz potem - Polska i świat.
Henryk Kasperczak, bo o nim mowa, byf nietypowym graczem. Ciężko pracował, mało mówił. Pewnie dlatego na jego bezbarwnym tle błyszczeli inni. Kiedy ze Stali Zabrze chciał przejść do sławnego Górnika, pokazano mu drzwi. Przez zupełny przypadek trafił do Stali Mielec. Ale wcale nie wtedy, gdy była to krajowa potęga. Zresztą., niemal zaraz dostał powołanie do odbycia służby wojskowej. Ponieważ był piłkarzem, wzięła go za skromny żołd kompania sportowa Legii. Był rok 1967.
W Warszawie zespół właśnie wyruszał na podbój futbolowej Europy. W pomocy brylowali Blaut, Deyna i Brychczy, a za talent uchodził Korzeniowski. Poborowy Kasperczak trafił w mocne towarzystwo. Pierwszym próbom poddano go na letnim zgrupowaniu na Ziemi Lubuskiej. W meczu z Czarnymi Żagań Kasperczak zmienił Deynę, ze Szprotavią Deyna Kasperczaka, a w sparringu z Pogonią. Grodzisk Kasperczak zastąpił Korzeniowskiego. Ale żaden występ nie był na tyle udany, by zostać choćby w szerokiej kadrze. Kasperczak na dwa sezony ugrzązł zatem w klubowych rezerwach. Dobre było jednak to, że mieszkając i trenując na Legii, miał możność podpatrywania najlepszych piłkarzy i trenerów. Jak się okazało - uczniem był bardzo pojętnym. Kiedy tylko wrócił do Mielca, Stal wspięła się najpierw do ekstraklasy, a potem zdobyła dwa mistrzowskie tytuły w lidze. Kasperczak spełniał w jedenastce rolę "dynama", napędzał ją, odbierał wiele piłek i uruchamiał dokładnymi podaniami szybkiego, lecz jeszcze nieopierzonego skrzydłowego Grzegorza Lato. Obaj jednak robili błyskawiczne postępy, obaj też wkrótce trafić mieli do notesów Kazimierza Górskiego. Lato "załapał" się już na złote igrzyska w Monachium 72. Kasperczak debiutował w roku 1973 (4:0 z USA w Łodzi i gol w premierze), ale wypadł na tyle dobrze, że przez kolejne pięć lat miał na grę w reprezentacji swoisty abonament.
Był przede wszystkim piłkarzem pożytecznym i nieustępliwym. To on odebrał na Wembley piłkę Hunterowi i jak to miał już zaprogramowane - podał do Laty. A ten do Domarskiego. Ta akcja trójki z mieleckiej Stali dała Polsce awans do finałów mistrzostw świata w 1974 roku.
A tam Kasperczak kopał równie precyzyjnie - każdy kibic pamięta mecz z Włochami i podaną "na talerzu" piłkę Szarmachowi i Deynie. Boiskowy robotnik okazał się wtedy mistrzem, prezyjnym i niezawodnym. I tak już było do końca boiskowej kariery, choć i z igrzysk w Montraelu,i z mistrzostw w Argentynie wracał Kasperczak z uczuciem niedosytu.
Ale to czego nie do końca posmakował na boisku, wypełnił w karierze trenerskiej. Już wcześniej, jeszcze jako piłkarz dojeżdżał z Mielca do Warszawy, żeby zdobyć wykształcenie.
Potem pojechał na piłkarską emeryturę do Francji, do FC Metz. I tam o jego dalszych losach zadecydował przypadek.
-Trener naszej drużyny, bardzo szanowany Jean Snella, umierał w szpitalu na raka. Wybrała się do niego delegacja z klubu, żeby zapytać kogo chciałby widzieć jako swojego następcę. A umierający Snella powiedział - nie szukajcie daleko. Weźcie Henryka... I tak zostałem trenerem" - wspomina Kasperczak.
W pracy szkoleniowej wiodło mu się równie dobrze jak na boiskach. Trzykrotny awans do finału Pucharu Francji, medal w mistrzostwach Afryki, awans do finałów mistrzostw świata z Tunezją... Sukcesy w różnych krajach, z drużynami na różnym poziomie sportowym sprawiają, że o Kasperczaku wciąż mówi się jako potencjalnym selekcjonerze reprezentacji Polski.
On sam się waha. Pięcioro dzieci kształci się we Francji, tam mają dom, przyjaciół... Ale sportowe wyzwania zawsze Kasperczaka kusiły, więc niewykluczone, że któregoś dnia "Henri" spakuje walizki i przyjedzie do Polski. Są i u nas drużyny warte jego znakomitej, trenerskiej ręki i trenerskiego nosa.