Władysław Żmuda
1imię i nazwisko:                           Władysław Żmuda

data urodzenia:                           1954.06.06

miejsce urodzenia:                       Lublin



najczęstrza pozytcja na boisku:   obrońca

ilość rozegranych meczy w reprezentacji: 91



wychowanek klubu:                     Motor Lublin

przebieg kariery sportowej:        

Motor Lublin 1966-72
Gwardia Warszawa 1972-74
Śląsk Wrocław

1974-90

Widzew Łódź 1980-82
Hellas Werona 1982-84
Cosmos Nowy Jork 1984
US Cremonese 1984-87
   





 

              
 

            

 

Poniższy tekst autorstwa: Paweł Zarzeczny, Histroia Polskiej Piłki Nożnej, 12

W historii finałów mistrzostw świata Polska posiadała dwa wspaniałe, indywidualne rekordy: Wilimowskiego i Żmudy.
Ten dawniejszy, ustanowiony w 1938 roku przez słynnego bombardiera Ernesta Wilimowskiego - cztery gole w meczu z Brazylia. - pobity został dopiero przez Olega Salenkę w roku 1994, kiedy to Rosjanin strzelił pięć goli Kamerunowi.


Drugi rekord, polskiego obrońcy Władysława Żmudy, to aż 21 gier w czterech kolejnych finałach mistrzostw świata. 7 spotkań na mistrzostwach w RFN 74, 6 w Argentynie 78, 7 w Hiszpanii '82 i 1 (dzięki któremu Żmuda wyrównał rekord słynnego Niemca Uwe Seelera) - w Meksyku '86.


Miałby Polak nawet więcej tych meczów, ale w ostatnim ze swoich mundiali trener Piechniczek wystawił Żmudę zaledwie raz. W czwartym i pożegnalnym meczu z Brazylia.. I powiedzmy sobie szczerze - tylko dla wspomnianego rekordu. Było już 0:4, gdy zrezygnowany "Piechnik" skinął palcem na Władka i pozwolił mu paręnaście minut pobiegać po boisku.

Ten rekord dawał Żmudzie miejsce we wszelkich historiach światowej piłki, a nawet obrósł pewną legendą. Bo oto długo nikt nie mógł go pobić, a ci, którzy wydawali się tego bliscy, zapadali na dziwną niemoc. Pisano nawet o "klątwie" Żmudy. W 1994 mógł przegonić naszego obrońcę słynny Diego Maradona, ale już w eliminacjach Argentyńczyk został zdyskwalifikowany za doping. Tydzień później do detronizacji Żmudy przymierzał się Lothar Matthaeus, ale Niemcy sensacyjnie przegrali z Bułgaria.. W końcu jednak Matthaeus dopiął swego - cztery lata później, w 1998 roku zagrał brakujący mecz i wymazał nazwisko Żmudy z kronik.

Ale i tak wywodzący się z Lublina defensor na trwałe zapisał się w historii polskiej piłki. Wynalazł go dla reprezentacji Kazimierz Górski, powołując już na słynny mecz na Wembley w 1973 roku. Tam jednak w środku obrony grali jeszcze Gorgoń z Bulzackim i to oni zyskali miano bohaterów. 19-letni Władek debiutował tydzień później, w meczu z Irlandią. W następnym roku Górski nie wystraszył się ryzyka i już 20-latka wystawiał od pierwszego meczu finałów mistrzostw świata w parze z Gorgoniem. Młokos wyróżniał się masywną budową, niezwykłym spokojem w interwencjach, praktycznie nie popełniał błędów. "Piłka może przejść, napastnik może przejść, piłka z napastnikiem nigdy" - charakteryzował swój styl.

Jako boiskowy robotnik pozostawał w cieniu takich gwiazd jak Deyna czy Lato, ale miał swój wkład w wywalczenie medalu. Podobnie jak w roku 1982, gdy znów - pozostając w cieniu kolegów -stworzył niezawodną zaporę przed bramką wraz z Pawłem Janasem. Polscy bramkarze na tych imprezach - Jan Tomaszewski a potem Józef Młynarczyk - czyste konto bramkowe często zawdzięczali wysokiemu, małomównemu chłopakowi z Lublina.

Żmuda wyróżniał się jeszcze inną cechą charakteru, mianowicie niestałością. To dlatego bez przerwy wędrował po Polsce (Motor Lublin, Gwardia Warszawa, Śląsk Wrocław, Widzew Łódź), a potem i po świecie. Grał w znakomitej lidze włoskiej (Verona), a później, wespół z gwiazdami całego świata - w klubie m. in. Franza Beckenbauera i Pelego, czyli w sławnym nowojorskim Cosmosie.
Miał przy tym głowę do interesów, należy więc do nielicznej grupy polskich piłkarzy, dla których koniec kariery nie był życiowym nieszczęściem. Kiedy niedawno okazało się, że nie ma dla niego etatowej posady w PZPN, ze spokojem odparł: "Niech inni trenerzy martwią się o etaty. Ja mam z czego żyć".

Ostatnio Żmuda właśnie w trenerce szuka nowego miejsca w życiu. Współpracował z dawnym druhem z boiska Janasem w kadrze olimpijskiej, a od nowego roku zostać ma jednym z trenerów reprezentacji. Ci którzy znali go dawniej i teraz twierdzą, że rozgadał się, rozluźnił, podchodzi do życia z optymizmem i radością, ma wiele planów. I jeszcze ostatniego słowa w karierze nie powiedział.

 

Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.